Justin's POV:
Chantel, wstała z ławki. - Naruszam twoją przestrzeń Justin? - patrzy na mnie tak jak nigdy wcześniej na mnie nie patrzyła, co ja narobiłem?
-Chantel ja nie to miałem na myśli. - zacząłem przerażony - Przecież wiesz, że cię kocham, a w miłości najważniejsze jest uczucie i to co nas łączy, a nie okazywanie tego w obleśny sposób. To niehigieniczne.
-Jakie? Okazywanie uczuć jest dla ciebie obleśne? A może to ja jestem dla ciebie obleśna? - podnosi głos
Nie wiem jak się z tego wyplątać, nie jestem dobry w takich rozmowach, w ogóle nie jestem dobry w rozmowach.
- Przecież wiesz, że tak nie jest kocham Cię.
Spojrzała się na mnie i powiedziała z goryczą w głosie - Ta cała sytuacja jest żenująca Justin, a ja śpieszę się na lekcje Cześć.
Tak mnie zamurowało, że przez cały ten czas nawet nie ruszyłem się z ławki. Nie wiem co się ze mną dzieje, jest jedną z dwóch osób, która nie wstydzi się przebywać w moim towarzystwie, a co dopiero mnie kochać, a ja to schrzaniłem.
Myśląc o tym zdarzeniu zacząłem, patrzeć przed siebie i zauważyłem idącego w moją stronę Ryana
-Cześć Justin - krzyczy do mnie podbiegając i podając mi rękę
-Cześć - wymusiłem uśmiech
Co poradzę na to, że nie mam nastroju po tym co zrobiłem wcześniej. Najchętniej zostałbym na tej ławce przez cały dzień, ale niestety muszę iść do szkoły, a fakt,że na każdej przerwie będę widział Chantel przeraża mnie.
-Nie idziesz na lekcje? - spojrzał na mnie z pytającym uśmiechem na twarzy
-Jasne, że idę tylko pokłóciłem się z Chantel i trochę się zamyśliłem. - miałem nadzieję, że on doradzi mi co mam w tej sytuacji zrobić z tą całą idiotyczną sytuacją.
-No to wstawaj i opowiesz mi po drodze,bo zaraz będzie dzwonek musimy iść na lekcje. - uśmiechnął się
-No dobrze,chodźmy. - odwzajemniłem mu uśmiech.
Selena's POV:
Ciotka patrzy się na mnie z wściekłością w oczach, ale widać w jej spojrzeniu także lekkie zaskoczenie i przerażenie. Nigdy przy niej się tak nie zachowywałam, znaczy wyzywałam ją, kłóciłam się z nią, ale nigdy nie reagowałam na nią tak jak teraz, ale teraz zrobiła coś na co musiałam zareagować, ona także zachowała się tak po raz pierwszy, pokazała mi swoje lekceważące zachowanie wobec mnie, a tego nienawidzę, nie pozwolę sobie na to, a ona musi to wiedzieć.
Odwzajemniam jej wściekłe spojrzenie, aczkolwiek i z niej i ze mnie powoli schodzą emocje.
-Co ci się stało w rękę? - Nagle pyta, jakby to co miała miejsce przed chwilą wcale się nie wydarzyło.
Czyli znowu wszystko jest jak zwykle, ona teraz udaje opiekuńczą, a wieczorem przyjdzie jakiś koleś, który znowu będzie ją pieprzył. Dobrze, że idę dziś na tę imprezę, a po niej będziemy imprezować w trójkę u którejś z dziewczyn i wrócę w południe kiedy nie będzie, ani jej ani tego jej kochasia.
-Nie twój zasrany interes. Nie musisz martwić się ani o mnie, jakbyś nie zauważyła, dobrze sobie radzę z wychowywaniem samej siebie, więc możesz łaskawie skończyć się wtrącać.
Teraz na jej twarzy znowu maluje się złość, wkurzanie ludzi to moje hobby, to jedna z rzeczy, które mi wychodzą najlepiej, szczególnie wkurzanie jej.
-Możesz chociaż przez chwilę być spokojna? Chcę Ci coś powiedzieć. - Mówi stanowczo i podnosi głos
Przecież ja jestem spokojna, jestem cholernie spokojna.
-Taa,czego chcesz? - Nie mam ochoty słuchać kolejnych litanii, ale chyba muszę przez to przebrnąć.
-Chcę Ci powiedzieć, że dziś wprowadza się do nas Mark, mój obecny facet. - wypowiedziała te słowa, a mnie po prostu wbiło w podłogę, czy ona była aż tak głupia?
-Czy Ciebie do końca już pojebało? Oszalałaś kurwa? Nie będę mieszkać pod dachem z jakimś chujem. - Tracę nad sobą panowanie, czy ona naprawdę oczekiwała, że ja będę spokojna kiedy powie mi coś takiego?!
-Masz się w tej chwili uspokoić! On nie przeprowadza się tu na stałe tylko na pewien czas, został bez dachu nad głową, a ja chcę mu pomóc. - Ona naprawdę uważa, że ja teraz jej powiem, że jest cudowna, wspaniała i to szlachetne z jej strony?
-Pomagaj sobie komu chcesz, ile chcesz i jak chcesz, ale ja nie chcę tego oglądać. Dziś idę na imprezę z dziewczynami, wracam jutro i liczę na to, że ustalisz mu plan dnia tak, żebym nie musiała go jutro zobaczyć, a ja znajdę sobie od jutra inny nocleg póki on się stąd nie wyprowadzi.
Odwracam się i idę schodami na górę, nie dając jej, powiedzieć ani słowa. Wchodzę do pokoju i zamykam drzwi na klucz, jak dobrze, że mam tu swoją oddzielną łazienkę i nie muszę wychodzić na korytarz do niej. Jest prawie 13, więc pora wziąć prysznic. Po dłuższym namyśle decyduję, że jednak wybiorę kąpiel, muszę się odprężyć. Rozbieram się, napuszczam wodę do wanny po czym do niej wchodzę. Na szafce obok kładę telefon i puszczam muzykę, a z półki wyżej zdejmuję paczkę fajek, zapalniczkę i kładę obok telefonu, po czym wyciągam jedną fajkę z pudełka i odpalam. Rozkładam się wygodnie w wannie i zamykam oczy. Tego mi było trzeba. Czuję jak rana na lewej ręce piecze i boli. Jednak staram się chociaż przez chwilę zapomnieć o bólu i się odprężyć. Kocham takie chwile wytchnienia. Bez chwili zastanowienia, po spaleniu pierwszej fajki odpalam drugą. Kiedy wydaje mi, że mój relaks nie trwał długo, patrzę na zegarek i widzę, że dochodzi 15. Sięgam po ręcznik z szafki i wychodzę z wanny. Zawiązuję ręcznik na piersiach, biorę ze sobą telefon i idę do pokoju. Idąc do pokoju wyłączam muzykę i przeglądam wiadomości w telefonie. Dostałam wiadomość od Demi, że będą po mnie o 18. Czyli mam jeszcze dużo czasu, to dobrze, bo zdążę jeszcze coś zjeść. Podchodzę do szafy i wyciągam bieliznę, oraz krótkie materiałowe spodenki i luźną bluzkę, którą mogłabym założyć bez tych spodenek, gdyż sięga mi do połowy ud. Jednak zanim się przebiorę postanawiam, że zmienię opatrunek, teraz to już cholernie mnie piekło. Biorę nożyczki i znowu idę do łazienki i wyjmuję z szafki apteczkę. Rozcinam bandaż w miejscu w którym związała go któraś z dziewczyn i rozplątuję go do końca. Ukazuje mi się pokaźna szrama z której nadal leci krew. Wkładam rękę pod kran i zmywam ją z krwi. Z rany nadal leci krew, ale już mniej, kładę rękę na szafce, obwiązuję ją grubszą warstwą bandażu i związuje. Zanim wychodzę z łazienki chowam z powrotem apteczkę do szafki i biorę ze sobą paczkę fajek i zapalniczkę po czym wychodzę z łazienki. Rzucam fajki na łóżko i wychodzę z pokoju idąc w kierunku kuchni. Odwracając głowę na lewo, widzę ciotkę, która leży na kanapie, ale nie zwracając na nią uwagi wyciągam z lodówki sałatkę, robię sobie kawę i idę z powrotem do pokoju. Zamykam drzwi kopniakiem, tym razem nie przekręcając zamka, stawiam kawę na szafce obok łóżka, a sama z miską sałatki w rękach, kładę się na łóżku i włączam telewizor.
Justin's POV:
Wychodząc z klasy po ostatniej lekcji zacząłem myśleć o tym co powiedział mi Ryan. radził mi żebym dal mi i Chantel czas i się z nią nie kontaktował, ale ja tak nie umiem i nie chce. Nie mogę znieść ani minuty wiedząc, że moja dziewczyna jest przeze mnie zła, smutna, cokolwiek po prostu nie potrafię tak. i nie mam pojęcia czemu Ryan tak się zachowuje przecież on jako jeden z kilku osób w moim życiu mnie rozumie i wie co jest dla mnie najlepsze. Ostatnio zachowuje się jakoś dziwnie. Nie jest już taki jak wcześniej. Z rozmyślań wyrywa mnie dotarcie do szklanych drzwi wyjściowych poprzez zderzenie się z nimi. Kiedy z ogromną siłą walnąłem w szybę, przewracam się i patrzę jak wszyscy stojący wokoło mnie zaczynają się śmiać, wyzywać mnie i rzucać czymś. Nic nowego. Kwestia przyzwyczajenia. A wszystko przez moje zamyślenie, brak uwagi, koncentracji albo po prostu jestem oferma. Szybko wstaję, spuszczam głowę i przyspieszam tempo, żeby jak najszybciej opuścić szkole. Kiedy już jestem za brama szkoły wyciągam telefon i decyduje się wybrać numer Chantel.
Czekając chwile w końcu słyszę w telefonie - Halo - Odebrała. Przestałem już w to wierzyć, ale udało się.
-Chnatel, ja chciałbym z tobą porozmawiać. - Jestem lekko zdenerwowany.
-Teraz nie mogę, idę do kina z Taylor. Nie będę siedziała w piątkowy wieczór w domu. - Chantel była stanowcza i poważna.
Poczułem się zawiedziony. Liczyłem na to, że nasza dzisiejsza kolacja jednak się odbędzie.
-Musze z tobą porozmawiać, to ważne proszę czy możemy spotkać się jutro na kolacji o 19? -Jestem stremowany, ledwo udaje mi się wymówić te słowa.
-Dobrze, widzimy się jutro. - mówi bez zastanowienia, a ja czuje ze teraz tylko gra poważna i kiedy wyobrażam sobie jej piękny uśmiech dopiero teraz mogę odetchnąć..
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Przyjdę po ciebie o 18:00.
-Okej, cześć Justin.
-Cześć Chantel.. a i jeszcze jedno. - waham się.
-Co? - pyta z ciekawością.
-Kocham Cie. - mówiąc to rozłączam się i teraz już z uśmiechem na ustach wracam do domu.
Selena's POV:
Skończyłam jeść, pić kawę i jak spojrzałam na zegarek, było po 17, więc pora zacząć się zbierać. Wstaję i idę do szafy. Wyjmuję z niej krótką materiałową czarną sukienkę bez ramiączek i dobieram do niej czarne szpilki. Przebieram się, po czym idę do łazienki się pomalować. Kiedy już jestem pomalowana, biorę ze sobą czerwoną szminkę i lusterko i rzucam ją na łóżko. Ponownie otwieram szafę i wyjmuję z niej torebkę, do której wkładam rzeczy, które wcześniej rzuciłam na łóżko. Patrzę ponownie na zegarek i jest godzina 18, jaka ja punktualna. Wyglądam przez okno, ale nie widać jeszcze samochodu Miley. Swoją drogą chyba też muszę sobie w końcu kupić samochód, przyda mi się. Odwracam się i wychodzę z pokoju, za chwilę przyjadą. Zmierzam w kierunku drzwi, jednak kiedy odwracam się w kierunku kuchni widzę ciotkę stojącą w drzwiach kuchennych, która taksuje mnie wzrokiem.
-Jeśli myślisz, że.. - zaczyna, ale nie daję jej dokończyć.
-Tak właśnie, myślę, że tak pójdę i nawet pozwolę Ci popatrzeć jak to robię.
Idę w kierunku drzwi i nie zwracam uwagi na jej słowa, otwieram je i trzaskam nimi, patrząc na podjeżdżający pod dom czerwony samochód Miley.
Miley i Demi podjeżdżając zagwizdały. - No cześć piękna. - powiedziały razem i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
No cześć. - mówiąc to nadal się śmiałam i wsiadłam do samochodu Miley rozkładając się na całym tylnym siedzeniu, ponieważ cale było tylko dla mnie. Miley odpala samochód i ruszamy. No to zaczynamy imprezę, nie wiem czemu, ale mam dziwne przeczucie.
Mam nadzieję że w następnym rozdziale coś ciekawego się wydarzy :)
OdpowiedzUsuń@maooho