niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 5

Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. I tak wiemy,że to przeczytasz.
Selena's POV:

Przestaję kontaktować ze względu na ból, który opanował całe moje ciało, momentalnie upadam i nie potrafię wydusić ani słowa oprócz zduszonego krzyku. Słyszę kolejne strzały jeden po drugim, ale nie trafiają one mnie, słyszę krzyki ludzi, którzy wybiegają z klubu. Nagle czuję jak ktoś mnie podnosi i zaczyna poruszać się bardzo szybko. Nie mam pojęcia kto to, ale ktokolwiek to jest niech zabierze ode mnie ten ból, nie mogę poruszać nogą, dostałam w udo, dwiema kulami, nie chcę czuć tego bólu. Nie wiem co się dzieje, przez ten ból tracę całkowity kontakt ze światem, powoli odlatuję całkowicie.
Otwieram oczy i teraz już nic mnie nie boli. Kiedy patrzę na zegarek, stojący na szafce obok mnie orientuję się, że jest 6 godzina. Kiedy próbuję poruszyć nogą, nadal czuję lekki ból, ale już nie taki jak przedtem. Nagle dostrzegam Vanessę wchodzącą do pokoju, która zaczyna krzyczeć.
- Ruszcie tyłki szybko, obudziła się!
Nagle do pokoju wchodzi cała ekipa z wczoraj, do nich dołączyli jeszcze Cara i Harry. Dzięki czemu domyślam się gdzie jestem,jesteśmy w ich bazie za miastem. Tak, rzadko się widujemy,ponieważ  oni praktycznie nie opuszczają swojej bazy.Tylko w celu chodzenia po klubach. Harryego nie da się pomylić z nikim innym.,jego uśmiech, włosy i tatuaże poznam wszędzie, ale odbija mu po alkoholu, dlatego nie jeżdżą z nami na imprezy i  jeśli chodzi o jego problemy z alkoholem to pilnuje go jego młodsza siostra Cara. Zostali sami i mają tylko siebie,odkąd Harry skończył 18 lat, a Cara 15. Wtedy ona miała trafić razem z nim do rodziny zastępczej, ale w nocy zabrał swoją siostrę i oboje uciekli z ośrodka adopcyjnego. Teraz Harry ma 20 lat, a ona 17. Oboje bezwzględni każą wszystkich za krzywdy jakich w życiu doznali. Nikt nie wie, czemu trafili do ośrodka adopcyjnego, ale wszyscy wiedzą, żeby o to nie pytać. Kiedyś Cara zaczynała płakać na dźwięk tego pytania, a teraz gdy jest z nim  na dźwięk tego samego pytania włącza jej się żądza mordu. Moje zamyślenie nagle przerywa głos Harryego.
- Albo mi się wydaje, albo coraz częściej przyciągasz kłopoty panno Gomez. - mówi to ze swoim szarmanckim uśmiechem na twarzy.
-Dawno już mnie nie opatrywałeś, a ponieważ tak rzadko się widujemy stwierdziłam, że trzeba w końcu ściągnąć jakieś kłopoty, żeby znowu wylądować tutaj. - mówiąc to cały czas się uśmiecham, a Harry zaczął się śmiać.
Nagle podchodzi do mnie Cara która teraz też się śmieje i mnie przytula. Ona i Vanessa są jedynymi dziewczynami w tym gronie, które jeszcze okazują jakiekolwiek uczucia komukolwiek. Odwzajemniłam przytulenie, nie chcę żeby czuła się odrzucona, ale nienawidzę tego robić, to okazywanie wrażliwości, a bycie wrażliwym to bycie słabym, a ja nie jestem słaba.
-W końcu się widzimy, wolałabym widzieć się z tobą w innych okolicznościach, ale cieszę się, że w ogóle jest taka szansa by Cię zobaczyć .- Cara mówiąc to cały czas się uśmiecha, a nagle wtrąca się Harry.
- Patrząc na twoje poczucie humoru mogę spekulować, że noga już Cię nie boli? Dostałaś dwiema kulami, wyciągnąłem je i wszystko powinno być już okej, ale straciłaś cholernie dużo krwi i jesteś osłabiona, a do tego masz w sobie mnóstwo leków od  bólu, które przez kilka dni jesteś zmuszona brać, bo noga będzie Ci cholernie mocno dokuczać. - mówi poważnie, cały czas patrząc mi w oczy.
-Nie przesadzacie? To tylko postrzelenie przecież żyję, nie raz oberwałam, po prostu już się odzwyczaiłam od tego bólu,ale wszystko jest już okej. - patrząc na nich, delikatnie przesuwając się usiadłam.
Nagle odzywa się Miley. - Są też dobre strony bo nie jesteś jedyną osobą poszkodowaną w tej strzelaninie. Kiedy oberwałaś trochę się rozszaleliśmy i dwie z nich są ranne, jednak u nich to wygląda trochę gorzej niż u Ciebie, wiec z tego się cieszymy. - mówiąc to cały czas miała uśmiech na ustach.
Po chwili jednak dodaje z powagą Demi. - Co oznacza, że mamy kłopoty jeszcze większe niż wczoraj i na razie zatrzymamy się tutaj. Dziś wracamy do miasta tylko na kilka godzin po nasze rzeczy, a potem wracamy tu. Musimy obmyślić jakiś plan działania, póki one na razie są niegroźne. Czy twoja ciotka nie zrobi z tego problemu?
W tym momencie zaczynam się niekontrolowanie śmiać. - Serio myślisz, że przejmuję się moją ciotką? Możesz mi powiedzieć kiedy ostatnim razem jej posłuchałam? - Kiedy to powiedziałam Harry zaczął się śmiać, poszedł do kuchni i kiedy z niej wychodzi niesie talerz z jedzeniem i podchodzi bliżej mnie i mówi posyłając mi przy tym swój uśmiech. - Oh Panno Gomez, nic się nie zmieniłaś.
On jako jedyny mnie tak nazywa i to od samego początku, kiedy to słyszę zawsze się uśmiecham. Nie mam pojęcia czemu tak jest. Biorę od niego talerz posyłając mu uśmiech i zaczynam jeść, jestem cholernie głodna. Kiedy kończę patrzę na zegarek i widzę, że jest 8 godzina. Stąd do miasta jest ponad godzina drogi, a skoro mamy być tam przed 12, to po 10 będziemy musieli stąd wyjeżdżać co oznacza, że muszę ruszyć swój leniwy tyłek z tej kanapy i iść się ubrać. Kiedy chcę wstać nagle podbiega do mnie Lucy i mówi.
- Chyba oszalałaś, jeśli myślisz, że wstaniesz sama, stając na nogę w którą zostałaś postrzelona wczoraj! - niemal na mnie krzyczy, a ja zaczynam się śmiać i wyciągam do niej rękę, żeby pomogła mi wstać. Podnosi mnie z kanapy i kiedy już chcę wziąć od niej kule, podchodzi Zayn, który bierze mnie na ręce i zaczyna iść przez całą długość bazy, a Cara, która idzie za nami zaczyna się śmiać.
-Zayn na razie mam łagodną prośbę, której jeśli jej nie wypełnisz zamieni się w rozkaz, więc do cholery jasnej postaw mnie. - cały czas patrzę na niego, a on zaczyna się śmiać i przyśpiesza kroku.
Kiedy do chodzi do drzwi wyprzedza nas Cara która je otwiera, a on sadza mnie na łóżku i mówi śmiejąc się. - Wedle rozkazu.
-To nie jest zabawne Zayn, nie jestem już dzieckiem do cholery. - Patrzę na niego z powagą, a on odwzajemnia mi tym samym i mówi z podniesionym głosem.
- Nie jesteś dzieckiem, ale jesteś ranna, co w tym momencie sprowadza się do bycia bezbronnym jak dziecko, więc siedź cicho i chociaż raz posłuchaj mnie, a teraz się przebierz, to pokój Cara, zostawię was same, czekam w pokoju obok. Cara daj znać jak się przebierze. - mówiąc to wychodzi.
Kiedy po jego wyjściu nadal patrzę na zamknięte drzwi z zamyślenia wyrywa mnie Cara. - Nie przejmuj się nim, on po prostu bardzo przeżył twój wczorajszy wypadek i nie może darować sobie tego, że ten pistolet był wymierzony w niego i to on miał dostać, a nie ty. - mówiąc to otwiera szafę, wyjmuje kilka ciuchów i kładzie je na łóżku obok mnie.
Cara jest prawie takiej samej postury jak ja, jest tylko jest trochę wyższa ode mnie, ale kocha nosić krótkie bluzki, więc z doborem góry nie powinno być problemu. Nie wahając się wybieram, za dużą dla niej czarną bluzkę do pępka z napisem yolo i czarne krótkie spodenki. Przebieram się,a ciuchy z wczorajszego dnia, które są podarte rzucam na podłogę. Lucy daje mi laptopa, włączamy muzykę, odpalamy fajki i długo rozmawiamy, kiedy słyszymy po długim czasie pukanie do drzwi  Cara wstaje i je otwiera ukazując sylwetkę Zayna, który mówi. - Gotowe? Musimy się zbierać.
Podchodzi do łóżka i bierze mnie na ręce, a ja tym razem nie protestuję. Cara zamyka drzwi i nagle znika mi z pola widzenia. Chwile potem znowu siedzę na kanapie w centralnym miejscu ich bazy. Kiedy patrzę na zegarek jest po godzinie 10.
Wszyscy się krzątają po bazie oprócz mnie i Georga, który dostał nakaz od Zayna pilnowania każdego mojego ruchu, a kiedy wybija godzina 10:30 przychodzi po mnie Miley. - No to ruszamy piękna. Będziesz pod domem na 12, my jedziemy do bazy po rzeczy i wrócimy po ciebie o 19 zgoda? - mówiąc to podaje mi rękę i kiedy już stoję na jednej nodze podtrzymując się jedna ręka ramienia Miley, a drugą Georga nagle odzywa się George. - Uznajmy, że się zgadza bez potwierdzeń i chodźcie szybko do tego pierdolonego samochodu, bo mnie Zayn zabije. - mówi to, a my zaczynamy się śmiać, a Miley dopowiada. - Taki duży chłopiec, a sie boi? - Śmiejąc się idziemy do samochodu Harryego w którym mam jechać na przednim siedzeniu. Wsiadam, a do tyłu wchodzi Cara i Vanessa. Kiedy ruszamy ja zasypiam, a niedługo potem budzi mnie głos Harryego. - Pobudka, już jesteśmy na miejscu, reszta pojechała już do waszej bazy, a my teraz jedziemy do nich dołączyć. - kiedy otwieram oczy widzę kilka kroków stąd dom mojej ciotki i Harryego z Vanessą, którzy stoją przy otwartych drzwiach samochodu od mojej strony.
Haryy bierze mnie za ręce i pomaga mi wstać,a a Vanessa podaje mi kule i mówi. - Dasz radę sama iść?
Uśmiecham się do niej i odpowiadam. - Czy chociaż ty mogłabyś mnie nie traktować jak Zayn? Ta,dam radę sama, nie jestem dzieckiem, wezmę ciuchy, trochę odpocznę,a wy będziecie po mnie o 19, wszystko wiem. - Uśmiecham się i podpierając się na kulach zmierzam w kierunku domu. Kiedy się odwracam widzę odjeżdżający samochód, i przyśpieszam chociaż to nie takie proste. w końcu docieram do drzwi. Mam już dość dosłownie wszystkiego. Czy ten pieprzony świat nie może choć na chwile zwolnić? Schylając się po klucz, który jak zwykle ciotka zostawiła mi pod wycieraczką nagle słyszę, że drzwi same się otwierają, a w nich kto? Ten obleśny alfons mojej ciotuni. Jego wzrok paraliżuje całe moje ciało, jest ostatnią osobą, którą chciałam w tej chwili widzieć.
-Chciałabym wejść do własnego domu, więc odsuń się z łaski swojej. - odburknęłam próbując się przepychać kulami się aby jak najszybciej przekroczyć próg i zaszyć się w swoim pokoju.
-Teraz to także mój dom skarbie. - odparł kierując na mnie swoje ukośne spojrzenie. Jego wzrok przeszywał mnie całą od stup do głów, aż na sam widok mam dreszcze.
Zmierzam powoli kuśtykając w kierunku schodów, a po chwili wchodzę do swojego pokoju, siadam na parapecie, a kule odkładam na fotelu obok łóżka. Co on tu robi do cholery, kiedy nie ma ciotki? Nie ważne, co mnie to obchodzi, chcę jak najszybciej się odprężyć. Mój niezawodny sposób na chwilę odlotu, mianowicie dobry skręt i Manson w tle, mogłabym tak całymi dniami. - There's not time to discriminate, Hate every motherfucker. That's in your way.
-Pięknie śpiewasz kwiatuszku. - zwrócił się do mnie opierając się jedną ręką o drzwi, a drugą trzymając w kieszeni. Znów czuję odruch wymiotny, gdy na niego patrzę.
-Czego chcesz? Ślepy jesteś co jest napisane na drzwiach? "Nie wchodzić" inaczej kurwa nie da się tego zinterpretować, więc wypierdalaj. - rozwścieczona krzyczę na niego.
-Hoho widzę, że kwiatuszek dzisiaj nie w humorze, a wiesz, że zawsze możemy go poprawić. - jego słowa odrobinę mnie przeraziły, co on sobie kurwa w ogóle myślał?
-Odsuń się ode mnie i wynoś się stąd. - wrzeszczę i staram się grać twardą, ale boję się jego zamiarów, pierwszy raz odczuwam tak ogromny strach, nigdy nie przypuszczałam, że będę czuć coś takiego. Nie mam przy sobie nic czym mogłabym się bronić, a widząc jego twarz, która jest coraz bliżej mojej ogarnia mnie również obrzydzenie.
-Dlaczego krzyczysz, przecież oboje wiemy, że tego chcesz. - wyszeptał mi do ucha i w tym samym momencie poczułam wielką wściekłość, która się we mnie buzuje, uderzyłam go z całej siły w twarz i kieruje się ku drzwiom, stając na moją ranną nogę przez co nie mogę iść szybko czując niewyobrażalny ból z każdym kolejnym ruchem. Nagle poczułam jak chwyta mnie za drugą nogę, przewróciłam się i uderzyłam miejscem postrzelenia całą siłą w bok łóżka i zaczęłam krzyczeć. Ból był potworny, widziałam jak bandaż robi się coraz bardziej czerwony. Nie mogłam się opanować, nie chcę tego, miałam już przed oczami tylko jedno..
Złapał mnie za biodra i posadził mnie na łóżku, nie miałam pojęcia, że drzemie w nim tak ogromna siła, nagle poczułam ukłucie w ramieniu. Ten pojebany sukinsyn wstrzyknął mi coś, myśli, że w ten sposób się poddam? Zauważyłam, że z jego skroni leci krew, uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że to od mojego ciosu. Moje ciało staje się coraz cięższe, a oczy same się zamykają. Co się ze mną dzieje? Co on mi dał? Nie mogę się poruszyć, tracę wszelkie siły jakie do tej pory posiadałam, nie mogę nawet wstać, mimo to czuję wszystko. Kładzie na mnie swoje wielkie obślizłe łapska, ściąga mi bluzkę i stanik, ściska moje piersi jęcząc przy tym. Pragnę umrzeć, nie chcę tego czuć. Dlaczego? Dlaczego ja? Rozpina mi spodenki i energicznie mi je ściąga, zahaczając przy tym o grubą warstwę bandażu na moim udzie przez co wydaję z siebie kolejny krzyk. Z majtkami już się tak nie cackał, rozerwał je na mnie. Czuję się jak w pierdolonym piekle mimo, że nigdy tam nie byłam, ja mam swoje piekło na Ziemi.
-Teraz kochanie posmaruję się wazeliną, przecież obydwoje nie chcemy abym wszedł w Ciebie na sucho, to byłby dopiero ból, leż spokojnie, grzeczna dziewczynka. - Powiedział jednocześnie głaszcząc moje włosy. Nagle poczułam ból, niesamowity, przenikający całe moje ciało, zrobił to..wsadził swojego nabrzmiałego kutasa we mnie i porusza coraz szybciej i szybciej, proszę niech to się już skończy, dłużej nie wytrzymam. Jęczy przy tym moje imię, mówi jak bardzo kocha takie bezbronne dziewczynki jak ja. Jest okrutny i bezlitosny, robi wszystko, aby tylko sprawić sobie przyjemność. Klepie mnie po pośladkach, wykręca moje sutki, nigdy wcześniej nie czułam takiego bólu aż do teraz... Nagle poczułam ulgę, nareszcie przestał, czekałam na tą chwilę..czy mogę juz odejść? Myliłam się..czuję jego spermę, jak wytryskuje ją na całe moje ciało, włosy, twarz, brzuch, nogi, wszędzie, dosłownie wszędzie. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak obleśnego człowieka, jego język..co chwila czuję go w innym miejscu, bawi się mną.
-Jesteś taka piękna. - mówiąc to wepchnął mi go do gardła, nie odwzajemniłam jego pocałunku, to była jedna z rzeczy, które bym się brzydziła zrobić za wszelką cenę. Poczułam, że się dławię, stało się najgorsze. Ten pierdolony zboczeniec wepchnął mi swojego kutasa do ust, szybkim ruchem wkłada go i wyciąga, stękając przy tym jak stary dziadek chodzący przy kulasce. Nie mogłam złapać powietrza, nagle usta miałam pełne jego spermy po czym chwycił mnie szybkim ruchem za włosy i przystawił twarz do podłogi, bym mogła ją wypluć póki do końca się nie udławię.
-Żadna z Tobą przyjemność. - stwierdził schodząc ze mnie. Lekko się uśmiechnęłam, ciesząc się że moje piekło się skończyło. Łzy ciekły mi strumieniami.
-Dziwka! - wykrzyknął uderzając mnie kilka razy w twarz, aż nabrałam czerwonych pręg na policzkach. Nie czuję już nic, zupełnie nic, powoli odlatuję przy dźwiękach Mansona. - And you think love is to pray, but I'm sorry I'don't pray, that way.

1 komentarz: